Publiczne Gimnazjum
im. Jana Pawła II w Parznicach

 

 

WSPÓŁPRACA
logo_bocian logo_caritas

logo_wolontariat logo_ptsm


Twórczość uczniów

Pisać każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej...

Opowiadanie detektywistyczne inspirowane powieścią Agaty Christie pt. "Dwanaście prac Herkulesa"
napisane przez Katarzynę Kowalczyk z kl. III E pod opieką p. W. Duralskiej

"To twoja wina"

Pewnego dnia do biura detektywa Luisa w Nowym Yorku przyszło małżeństwo, państwo Lorens. Detektyw siedział przy swoim biurku kończąc uzupełniać akta poprzedniej sprawy. Jednak,  gdy zobaczył płaczącą kobietę, od razu porzucił swoje wcześniejsze zajęcie. Pani Lorens była wysoką, dumną damą. Przybyła w towarzystwie mężczyzny, człowieka wysokiej postury. Kobieta od razu przeszła do rzeczy.

- Słucham panią- odrzekł detektyw z ciekawością.

- Proszę mi pomóc! - z rozpaczą w głosie powiedziała kobieta.- Moja córka, moja córka Mary zniknęła. Niech pan jej szuka, najlepiej od razu!

- Spokojnie, proszę usiąść. Zanim zacznę poszukiwania muszę wiedzieć , co się stało. A więc chodzi o państwa córkę?

- Dokładniej, to córka Jessie, z poprzedniego małżeństwa. Jej mąż odszedł od niej sześć lat temu. - wyjaśnił pan Lorens.

- To na pewno mój były mąż, on ją porwał.

- Dobrze, o tym za chwilę. Proszę powiedzieć jak doszło do porwania.

- Sama nie wiem. Cały dzień byłam w pracy, a potem na kolacji z Robertem. Gdy wróciłam około godziny osiemnastej do domu, aby wziąć prysznic,  jeszcze była. Gdy wróciliśmy z kolacji, już jej nie było.

- Niech się pani zastanowi, czy coś zniknęło z domu?

- Szczerze mówiąc, to nie mam pojęcia. Nie wiem nawet jakie ma ubrania. Piętnastolatka sama chodzi na zakupy.

- Wspomniała pani o swoim byłym mężu. Mogłaby pani powiedzieć coś więcej?

- Tak. Na pewno on to zrobił! Nazywa się Black, John Black. I jestem pewna, że on ma z tym coś wspólnego.

- Może mi pani podać jego adres?

- Naturalnie. Nord Street 72.

Detektyw Luis pojechał pod wskazany adres. Otworzyła mu kobieta.

- Dzień dobry! Czy zastałem Johna Blacka?

- Bardzo mi przykro, ale pan Black nie mieszka tu od trzech lat. Sprzedał mi to mieszkanie. Mówił, że przeprowadza się do nowoczesnego apartamentu na Manhattanie.

-Czy zna pani jego nowy adres?

- Niestety, nie.

- No cóż... Dziękuję za rozmowę.

Detektyw udał się na Manhattan. Pytał kilku ludzi i dowiedział się, że John Black wyprowadził się dwa tygodnie temu do niewielkiej miejscowości pod Nowym Yorkiem. Luis pojechał pod dany mu adres. Znalazł tam mały parterowy domek. Zapukał i otworzył mu niski mężczyzna. To był ojciec Mary.

- Dzień dobry! Czy to pan John Black? - zaczął detektyw.

- Tak. W czymś mogę panu pomóc? - odpowiedział Black.

- Jestem detektywem. Wynajęła mnie pańska była żona. Szukam Mary Lorens.

- Jak to Mary. Przecież to moja córka z pierwszego małżeństwa. Co się stało?

- To nic pan o tym nie wie. Myślałem, że dowiem się czegoś od pana. Otóż pańska żona twierdzi, że to pan ją uprowadził.

- Co? Ja? Jej u mnie nie ma! Ja w życiu nie zrobiłbym jej nic złego.

- Hmm... Co pan robił 24 stycznia?

- Byłem w pracy do późna. Mój szef może to potwierdzić. Ale pan chyba nie sądzi, że to ja?!

- No nie wiem. Zastanawia mnie tylko jedno. Czemu pan tak często się przeprowadza?

- To akurat mogę wytłumaczyć. To przez moją pracę. Awansowałem i muszę być bliżej nowego biura.

- No dobrze, ja panu wierzę. Radziłbym zadzwonić do żony.

- Oczywiście, zatelefonuję jeszcze dziś.

Detektyw Luis wrócił do Nowego Yorku. Zdążył wejść do biura, gdy zadzwonił telefon. To pani Lorens z przerażeniem w głosie:

- Dostałam telefon z policji. Znaleziono zwłoki dziewczyny w wieku około 15 lat. Nie miała przy sobie żadnych dokumentów. Boję się, że to może być Mary. Roberta nie ma w domu, nie chcę tam jechać sama. Czy mógłby pan jechać ze mną?

- Dobrze, już jadę.

Po okazaniu zwłok pani Lorens spadł kamień z serca.

- To nie była moja córka. Co za ulga panie Luis. Czy są jakieś wieści?

- Byłem u pani byłego męża. On twierdzi, że nic nie wie.

- Niech mu pan nie wierzy. John to zły człowiek i ja mu nie wierzę.

- Czy zna pani jakąś koleżankę Mary?

- Niestety, nie.

- Widzę, że niewiele wie pani o własnym dziecku.

- To wszystko przez moją pracę. Ale Mary nigdy nie narzekała.

- Do jakiej szkoły chodzi pani córka?

- Do gimnazjum dla dziewczynek. Pani Andersen jest tam dyrektorką.

- Więc może tam się czegoś dowiem.

Detektyw Luis pojechał do szkoły. Nauczycielka powiedziała mu, że dziewczyna ostatnio pogorszyła się znacznie w nauce i stała się przygnębiona. Potem rozmawiał z Kate, przyjaciółką Mary. Jednak ona tez niewiele wiedziała o tym zniknięciu. Zobowiązała się do rozwieszenia ulotek z napisem: ,,Gdyby ktoś widział Mary Lorens, niech zgłosi sie do biura pana Luisa na Kronenberg Street 4."

Minął tydzień. Do biura przyszło kilku ludzi, ale mieli tylko fałszywe informacje, za które chcieli zdobyć pieniądze. Lecz pewnego dnia przyszedł bezdomny.

- Czy to pan Luis? - spytał.

- Tak, a pan?

- Nieważne. Chciałem tylko powiedzieć, że widziałem dziewczynę z ulotki. Nocuje
w schronisku przy Nord Street. - powiedziawszy to, wybiegł.

- Niech pan zaczeka! - krzyknął Luis, ale tamtego już nie było.

Detektyw od razu zadzwonił do swojej klientki.

- Pani Lorens, znalazłem pani córkę.

- Dzięki Bogu. Gdzie mam przyjechać?

- Na Nord Street. Niedaleko domu pani męża.

- Wiedziałam, że to on. Ja z nim porozmawiam!

- Lepiej nich pani porozmawia z córką.

Kilka minut później pani Lorens była na miejscu.

- Mary! - krzyknęła - kto cię tu zabrał?

- Nikt. - odrzekła z obojętnością dziewczyna.

- Jak to? To twój ojciec, prawda?

- Mówię, że nikt! Gdybyś mniej pracowała to wiedziałabyś,  co sie za mną dzieje!

- Córeczko!

- Córeczko? Gdybyś tylko wiedziała... po co ja ci w ogóle wszystko tłumaczę i tak cię nie interesuję.

- To nieprawda! Wiesz jak się martwiłam...

- Dopiero gdy zniknęłam! Nigdy wcześniej o mnie nie dbałaś. Po pracy chodziłaś na kolacyjki z Robertem. Nigdy nie miałaś dla mnie czasu. To, że uciekłam to twoja wina! Twoja i Roberta!

- Nie mogłaś mi powiedzieć?

- Próbowałam, ale nie miałaś czasu. Chciałam uciec do taty, ale on już tu nie mieszka. Dlatego zostałam w schronisku. Nie chciałam wracać do domu.

- Przepraszam cię córeczko. Obiecuję, że się zmienię. Wróć do domu, daj mi jeszcze jedną szansę, dobrze?

- No dobrze, ale nie zmarnuj jej.

- Obiecuję.

- Dziękuję za pomoc panie Luis. Gdyby nie pan... Nie chce nawet o tym myśleć - zwróciła się do detektywa pani Lorens.

- Powinna pani podziękować temu bezdomnemu, gdyby nie on, do tej pory nic byśmy o Mary nie wiedzieli.

- Na pewno tak zrobię.

Katarzyna Kowalczyk IIIE

 


 

Fraszki uczniów   inspirowane Biblią;  napisane pod opieką p. W. Duralskiej.

,,Ewa"

Gdyby Ewa jeść jabłek nie chciała,
to i w Raju by została.

,,Komplement"

Najpiękniejsza z ciebie dama,
bo jesteś na tym świecie sama.

,,Śmierć"

Ewa na świat śmierć spuściła,
a na dodatek Adama jabłkami kusiła.
Dziewczyna dużo jabłek zjadła,
lecz jedno jej zaszkodziło
i z Raju nic nie było.

,,O Raju"

W Raju rodzice mieszkali,
Adam i Ewa się nazywali.
wszystko by nadal istniało,
gdyby się Ewie jeść nie zachciało.
Skusiła ją gadzina mała,
aby jabłuszko zerwała.
Ewa się nie zastanawiała
i owoc skonsumowała.
W ten sposób zgrzeszyła
i zamiast Raju
na ziemi Piekło zostawiła.

,,Do Ewy"

Oj! Ewo! Ewo! Po cóż ci było to drzewo.
Adam mówił nie rusz tego,
a ty i tak dopięłaś swego...

,,Do Adama"

Oj! Adamie,Adamie...
Jak mogłeś pozwolić rządzić takiej damie?!


Fraszki uczniów  inspirowane twórczością Jana z Czarnolasu.


,,O Kochanowskim"

Kochanowski pisał fraszki,
były to jego ze słowami igraszki.
Napisał ich wiele
w literaturze polskiej stanęły na czele.
W Czarnolesie żył i tworzył,
tam przykładem stał się Bożym.
Pod lipą wieczorem siadał
i natchnienie od Boga dostawał.

(Bartłomiej Kicior)

,,Na naukę"

Uczyć się stale, to istna przesada,
a bez nauki żyć nie wypada.
Gdy będzie ci smutno z jakiegoś powodu,
poucz się polskiego- języka ojczystego.

(Marlena Pastura)

,,Na auto"

Komuś się przyśniłeś.
Głowę wypełniłeś.
Na kartce cię narysował,
potem wyprodukował.
Tak wiek temu powstałeś,
bo ludziom służyć miałeś.

Początki były trudne,
wycieczki tobą nudne.
Lecz czas zmienił wiele
i dzisiaj jesteś na czele!
Na każdym podwórku stoisz
i podróżować się nie boisz!